1. Polowanie na łosie, jelenie, daniele, sarny, muflony i dziki odbywa się wyłącznie przy użyciu myśliwskiej broni palnej o lufach gwintowanych, z zastrzeżeniem ust. 2. 2. Na polowaniu zbiorowym dopuszcza się strzelanie do jeleni, danieli, sarn i dzików kulami z broni o lufach gładkich. § 7. 1. Do wykonywania polowania nie używa się:
Biuro Green Hunting zaprasza Państwa na różnego rodzaju polowania w Polsce. W ofercie znajdą Państwo polowania indywidualne m.in. na kozły i jelenie oraz polowania zbiorowe na grubą zwierzynę, np. dziki. W razie zainteresowania i otrzymania zgłoszenia od Państwa, przygotujemy ofertę ze wszelkimi informacjami dotyczącymi polowania
Porady i triki dla dziki kemping w Białorusi. Dziki camping jest oficjalnie dozwolony w lasach Białorusi. Ponieważ około 40% kraju jest pokryte lasem, jest wystarczająco dużo miejsc, gdzie można rozbić obóz i cieszyć się przyrodą. Ale to nie tylko lasy, na Białorusi jest również ponad 10 tysięcy jezior, w których można się
Jeśli chcesz możesz zostać patronem Sudeckiej Ostoi. https://patronite.pl/SudeckaOstojaZapraszam na stronę na fb https://www.facebook.com/Sudecka-Osto Nag
.
Według oficjalnych danych dotyczących dużych drapieżników, w rumuńskich Karpatach żyje obecnie 4000 wilków, 6200 niedźwiedzi brunatnych i 2000 rysi. Choć rumuńskie Karpaty stanowią zaledwie 1,4% powierzchni ogółu europejskich obszarów leśnych położonych na zachód od Rosji, to są one domem dla 35% europejskiej populacji wilczej, 50% niedźwiedziej i 30% rysiej. Populacja dużych drapieżników jest tu znaczna, w przeciwieństwie do ich resztek chronionych w zachodnich częściach kontynentu. Populacje tych drapieżników występują w Rumunii głównie na zalesionych terenach górskich. Obecność tych zwierząt potwierdza, że bioróżnorodność w Rumunii jest wysoka i że właśnie tutaj powinno się skoncentrować wysiłki w celu zachowania populacji drapieżników, jeśli nie chcemy, w pogoni za materialnym zyskiem, doprowadzić do destrukcji tak cennej europejskiej wartości. Góry Ciukasz w Rumunii. Fot. Jacek Zachara Kiedy spojrzymy na mapę Karpat, widzimy, że ponad 50% powierzchni obszarów leśnych tych gór leży na terenie dzisiejszej Rumunii. W Rumunii mamy wiele wysokich szczytów, gęste lasy i inne zachowane w naturalnym stanie obszary przyrodnicze. W tym kraju populacje dużych drapieżników zajmują terytorium o powierzchni około 70 tys. km2, co równa się całej powierzchni Karpat rumuńskich, Podkarpacia i górzystych obszarów Siedmiogrodu. Obszar ten w 80% pokrywają duże, spójne tereny leśne, a ekosystemy są dobrze zachowane (w porównaniu z innymi obszarami w Europie), łącznie z lasami pierwotnymi i naturalnymi. Dane szacujące liczebność dużych drapieżników w Rumunii wyglądają zachęcająco. Jeśli przyjąć, że są one prawdziwe, to w Rumunii mamy prawie połowę europejskiej populacji tych gatunków zwierząt. Problem jednak w tym, że dane te nie do końca odzwierciedlają stan faktyczny. Oszacowań dokonuje się bowiem na podstawie tzw. „metody obserwacyjnej", gdzie ciągłe raportowanie obejmuje pojedyncze osobniki, ich ekskrementy, pozostawione ślady łap, jak i zabite przez wilki zwierzęta. Taka empiryczna metoda nie obrazuje rzeczywistej sytuacji. Wielkość terytoriów poszczególnych watah znacznie różni się między sobą zależnie od typu środowiska, obfitości i rodzaju zwierzyny na danym terenie, aktywności ludzkiej itd. Z literatury wiadomo, że w Europie terytoria te wynoszą około 100-500 km2, podczas gdy w Ameryce Północnej rozpiętość ta jest jeszcze bardziej wyraźna i mieści się w przedziale od 80-2500 km2. Wiadomo, jak duże są terytoria łowieckie wilków i jak duże dystanse są one w stanie pokonać w krótkim czasie (przeciętnie 20 km/dzień), dlatego też łatwo o pomyłkę wynikającą z wielokrotnego liczenia tej samej watahy na różnych obszarach, traktując ją jako grupę lokalną. W rezultacie mamy więcej wilków na papierze niż w rzeczywistości. Kwestia podwójnego liczenia jest szczególnie problematyczna, jeśli wiadomo, że administrowanie „zwierzyną łowną” podlega Państwowej Administracji Leśnej będącej olbrzymim krajowym przedsięwzięciem, którego głównym celem jest generowanie zysków. W Rumunii zarządzanie dziką przyrodą jest równoznaczne z łowiectwem i jedynie kilku biologów, jeśli w ogóle jacyś, jest zaangażowanych w to przedsięwzięcie. Wszystko jest w rękach leśników. Jeśli tylko posiadamy dokument potwierdzający wysoką liczbę drapieżników, otrzymujemy pozwolenie na zabicie sporej ich ilości, co w konsekwencji prowadzi do powiększenia zysków, głównie dzięki myśliwym z Europy Zachodniej. Zatem dane te nie wynikają z wiarygodnych badań, a co więcej zawyżanie tych liczb w celu uzyskania wyższych limitów na odstrzał i częstszych legalnych pozwoleń na polowania, a więc i wyższych dochodów, stało się wyraźną tendencją. Ogólny poziom wiedzy dotyczący ochrony przyrody, jak i zaangażowanie leśników w sprawy szczególnie dotyczące chronionych gatunków, takich jak drapieżniki, ptaki, nietoperze, nie wspominając już o chronionych płazach i gadach, są bardzo niskie. W „Perspective” (magazynie poświęconym ochronie środowiska) ze stycznia/lutego 1998 r. został zamieszczony artykuł autorstwa Luciana Dinca, prezesa Ekologicznego Stowarzyszenia na Rzecz Ochrony Niedźwiedzia z Braszowa. Możemy tu przeczytać, że Rumunia jest sygnatariuszem kilku międzynarodowych konwencji jednocześnie wcale ich nie respektując. Niedźwiedź jest wpisany na listę gatunków chronionych, a z drugiej strony istnieją na rynku firmy organizujące polowania na tego drapieżnika. „Jak to możliwe, że dla gatunku chronionego określa się limity ilościowe na polowania. Wielkości te są szacowane na podstawie ewaluacji liczebności populacji. Ale czy dane te są prawdziwe, skoro ustalają je te same osoby, które są zainteresowane zyskami z polowań?”. Góry Godeanu. Fot. Jacek Zachara Wilk nigdy nie cieszył się dobrą opinią. Wśród społeczności wiejskich, a nawet w środowiskach inteligenckich nadal istnieje wiele legend i mitów na temat wilków. Generalnie wszelkie drapieżniki w Rumunii (i nie tylko), a zwłaszcza wilki, traktuje się jako złe zwierzęta, niszczące bezbronne stada. Uważa się je za wcielenie zła, ponieważ działają pod osłoną nocy zabijając „miłe owieczki”. Nie można zaprzeczyć, że wilki oprócz polowania na dziką zwierzynę, jedzą również owce, kozy, czasami nawet bydło i konie, jednakże straty w inwentarzu powodowane przez wilki i niedźwiedzie na terenie Karpat nie przekraczają 1% ogółu tych strat. Ludzie swoją aktywnością nieustannie ograniczali terytorium wilka. Po II wojnie światowej wilki można było spotkać we wszystkich lasach Rumunii, od gór aż po niziny. Ponieważ dzikiej zwierzyny, stanowiącej naturalną ofiarę wilka, nie było wtedy wiele (z powodu szerokiego kłusownictwa rozwiniętego dzięki słabej kontroli władz i łatwo dostępnej broni) szkody wyrządzone przez wilki, zwłaszcza wśród owiec, były znaczne. W latach 50. twarda polityka rządu doprowadziła do powstania pierwszych zarysów idei „walki z dużymi drapieżnikami”. Zwierzęta te zabijano przy użyciu broni, pułapek, trucizn. Regularnie monitorowano tereny w poszukiwaniu ich legowisk, a jeśli znaleziono w nich szczeniaki, to zabijano je. Osoba, która zabiła wilka była wynagradzana za swój czyn. Na terenach, gdzie było dużo wilków, przygotowywano pułapki w postaci nafaszerowanej trucizną padliny. W rezultacie tych działań (łącznie z kłusownictwem) z Karpat znikły populacje sępów, a liczebność wilka w roku 1967 wynosiła już tylko 1500 osobników, zajmujących jedynie obszary górskie. Pomimo tak drastycznych metod, wilk zdołał przetrwać, co jest dowodem na jego niesamowitą zdolność adaptacyjną. Pod koniec lat 70. działania przeciwko drapieżnikom znacznie osłabły, dzięki temu wielkość populacji wilka zaczęła stopniowo rosnąć. Po II wojnie światowej w Rumunii było 1000 niedźwiedzi, ale ponieważ były prezydent-dyktator Nicolae Ceauşescu interesował się polowaniami, niedźwiedź uzyskał status zwierzęcia chronionego i był nawet dokarmiany witaminami i proteinami; w rezultacie w roku 1988 populacja tego drapieżnika liczyła już 8 tys. osobników. Polowanie na niedźwiedzie było przywilejem komunistycznego dyktatora i jego przyjaciół. Również w tym przypadku, z powodu takiego zagęszczenia występowania tego zwierzęcia, konflikt z człowiekiem narastał. W tym okresie, każdego roku w Rumunii przeciętnie ginęły 4 osoby zaatakowane przez niedźwiedzia. Liczba myśliwych w Rumunii rośnie, wzrasta zatem również współzawodnictwo w polowaniu na preferowaną zwierzynę. Lobby łowieckie jest bardzo silne, jego członkami jest wiele bogatych osób, które mają znaczny wpływ na „kontrolę drapieżników”. Ekolodzy takiej władzy nie posiadają, ani od strony politycznej, ani finansowej. Wysoki poziom kłusownictwa będący rezultatem braku odpowiednich władz kontrolnych, korupcji, biedy itp., niewiarygodne oficjalne dane dotyczące wielkości populacji drapieżników, jak i przepisy prawa tworzone właśnie na podstawie tych danych – wszystko to razem nie zapowiada nic dobrego dla losów dzikiej przyrody. Polowania organizowane dla zagranicznych myśliwych są bardzo opłacalne dla Państwowej Administracji Leśnej. Osoba taka za wydanie pozwolenia na polowanie na wilki musi zapłacić 400-500 euro za każdego osobnika. W przypadku niedźwiedzia, pozwolenie na polowanie kosztuje od 5 do 7 tys. EUR, rysia – 800-1000 EUR. Ogólnie stanowisko myśliwych i leśników w stosunku do wilków, innych ssaków drapieżnych i ptaków drapieżnych nie jest pozytywne. Kiedy w trakcie dyskusji z myśliwymi w Bukareszcie w marcu 2003 r. powiedziałem, że w ustalaniu limitów na polowania powinni brać również udział przedstawiciele organizacji pozarządowych, stali się bardzo agresywni. Uważają oni, że polowania to ich „hobby” i inwestują w to dużo pieniędzy, żeby po całym dniu pracy móc się trochę zabawić. Dla nich jest to miła rozrywka i prawie wszyscy bogaci politycy uznali to za bardzo atrakcyjny sposób spędzania wolnego czasu. W trakcie tej dyskusji, myśliwi zapytali o moje hobby. Moje zainteresowanie fotografią zostało następująco skomentowane: „Chciałby pan, aby w naszym kraju zabroniono robienia zdjęć?”. Większość z tych osób nie jest w stanie pojąć różnicy między zabijaniem dla przyjemności a robieniem zdjęcia, po wykonaniu którego zwierzę nadal żyje... Góry Mehedinti. Fot. Jacek Zachara W Górach Rodniańskich, części Narodowego Parku i Rezerwatu Biosfery, należącego do Maramuresz, osoba zajmująca się zarządzaniem zwierzyną łowną przyznała, że na tym terenie nie ma już niedźwiedzi. Mój kolega (z UNESCO Pro Natura) spotkał niedźwiedzia w okolicach jezior Borsza i Iezer, ale z pewnością nie jest ich tak dużo, jak sugerują to oficjalne dane przekazywane przez jednostki leśne do władz centralnych, które nie bazują na żadnych badaniach, a jedynie na danych z lat poprzednich. Innym powodem zawyżania tych informacji jest potrzeba usprawiedliwienia faktu małej liczebności jeleniowatych – mogą wtedy powiedzieć, że to właśnie z powodu dużej liczebności drapieżnika, a nie nadmiernego kłusownictwa. Image wilka kreowany przez media byłby ważny jako źródło ogólnego postrzegania tych zwierząt przez społeczeństwo, ale przedstawiane w mediach fakty nie mają naukowego poparcia, a wiele informacji jest niejasnych, tendencyjnych i antropocentrycznych. Przytłaczająca większość informacji prezentowanych w telewizji podkreśla negatywne aspekty obecności wilka, prowadząc do wytworzenia presji na polityków, aby ci podjęli stosowne działania prowadzące do redukcji populacji tego drapieżnika. Rzadko wspomina się o pozytywnych aspektach związanych z wilkiem i są one mało znaczące w porównaniu z informacjami negatywnymi. Projekt Ochrony Dużych Drapieżników w Karpatach (CLCP) rozpoczęto w 1993 r. z inicjatywy Christopha Prombergera, niemieckiego biologa i Ovidiu Ionescu, byłego dyrektora Rumuńskiego Instytutu Gospodarki Leśnej i Badań nad Lasami (ICAS - Institutul de Cercerari si Amenajari Forestiere), obecnie Ministra Rolnictwa, Żywności i Gospodarki Leśnej. Do tej pory sfinansowano działania za milion dolarów amerykańskich, w większości pieniądze pochodzą z WWF International, a także od Jack Wolfskin Ltd., Vier Pfoten różnych fundacji i agencji turystycznych. Obecnie jest to największy projekt związany z ochroną dużych drapieżników w Europie Wschodniej, będący częścią Europejskiej Inicjatywy na rzecz Ochrony Dużych Drapieżników. Okolice Zarneşti i obszar Narodowego Parku Piatra Craiului stanowią centrum Projektu Ochrony Dużego Drapieżnika w Karpatach (CLCP), wspólnej inicjatywy Monachijskiego Towarzystwa Ochrony Przyrody, Rumuńskiej Administracji Lasów Państwowych oraz Rumuńskiego Instytutu Gospodarki Leśnej i Badań nad Lasami z Braszowa. Celem tego projektu jest ochrona populacji wilka, rysia i niedźwiedzia, łącznie z ich naturalnym środowiskiem Karpat rumuńskich. Projekt zawiera propozycje rozwoju obszaru Piatra Craiului, jako przykładu modelowej strefy koegzystencji dużych drapieżników i ludzi. Składają się na niego cztery główne kierunki działań: badania naukowe, zarządzanie i ochrona, rozwój obszarów wiejskich, podnoszenie poziomu świadomości społecznej. Góry Piatra Craiului, gdzie prowadzi się projekt ochrony wilków, jak widać, świnie pasą się w pobliżu lasu całe i zdrowe. Fot. Jacek Zachara Za pomocą radiowego badania telemetrycznego analizowano lokalny zasięg, przemieszczanie się i zwyczaje żywieniowe tych drapieżników. Projekt ten uwzględnia również koszty ochrony miejsc, w których trzyma się owce na noc (tzw. stina), zabezpieczając je płotem elektrycznym przed atakami wilków i niedźwiedzi. Efektywność takiego ogrodzenia jest wysoka. W rocznym raporcie CLCP 2001 r. czytamy: „Tylko 2% ataków dużych drapieżników na terenach ogrodzonych zakończyło się sukcesem w porównaniu do 100% na terenach, gdzie nie zastosowano takiej ochrony”. Rozpoczęto również w szkołach program edukacyjny, a w mediach krajowych i międzynarodowych pojawiają się informacje służące budowaniu pozytywnego stosunku do dużych drapieżników. Christoph Promberger mówi: „Zdaję sobie sprawę z tego, że aby coś chronić nie wystarczy opracowanie programu badań, potrzeba czegoś więcej, ludzie powinni zyskać na kontakcie ze zwierzętami, a nie obawiać się ich. Dlatego też pojawiła się idea turystyki ekologicznej. Wilki i niedźwiedzie są symbolami, które fascynują większość ludzi, dlatego wiemy, że będą przyjeżdżać, aby zobaczyć te zwierzęta”. W projekcie wspomniano o pomyśle rozwoju ekoturystyki w rejonie Zarneşti, program rozwoju agroturystyki zaczęto realizować w roku 1997 pod nazwą „Niedźwiedzie, wilki i rysie w Transylwanii”, zapewniając dochód lokalnej ludności i oferując alternatywę wobec dochodów uzyskiwanych z myślistwa. Program ten kierowany jest do grup turystów, których organizowaniem zajmują się zachodnie agencje turystyczne i rumuńskie pensjonaty. W ofercie znajdziemy turystykę pieszą, jazdę konną, przejażdżki wozem z końmi w połączeniu z obserwacją natury, wycieczkami, uczestnictwem w wydarzeniach kulturalnych. W ten biznes zaangażowane są biura podróży, miejscowi przewodnicy, wypożyczalnie rowerów i inne podmioty gospodarcze. Na stronie CLCP czytamy: „Przez pierwsze 4 lata realizacji tego projektu Zarneşti odwiedziło ponad 80 zorganizowanych grup, co daje liczbę 600 osób”. Właśnie uległa zakończeniu pierwsza edycja projektu. Niedawno rozpoczęto nowy projekt zajmujący się kwestią ochrony drapieżników w regionie gór Vrancea w łuku Karpat. Przedsięwzięcie zatytułowane „Projekt ochrony dużych drapieżników w Situ w okręgu Vrancea” jest finansowane przez Unię Europejską, a dokładnie przez fundusz Life Nature. Partnerami tego projektu są Inspektorat Ochrony Środowiska z Vrancei, władze lokalne, Uniwersytet w Bukareszcie oraz organizacje pozarządowe. Celem projektu jest ochrona istniejących populacji niedźwiedzia, wilka i rysia jako integralnych części ekosystemu Vrancea. W związku z tymi założeniami powstanie lokalny plan zarządzania populacją drapieżnika, podjęte zostaną także działania zmierzające do złagodzenia konfliktu na linii drapieżnik-człowiek. Zwyczaje dużych drapieżników zostaną poddane analizie. Utworzy się również program rekompensaty szkód wyrządzonych przez te drapieżniki i powstanie strefa ochronna w Barseti z przeznaczeniem na wypas zwierząt. Inne elementy tego projektu związane są z działaniami medialnymi, organizacją obozów naukowych, opracowaniem, produkcją i dystrybucją materiałów mających na celu podniesienie poziomu świadomości społecznej. Powinniśmy zmienić zły image wilka. Konieczne jest wyjaśnienie ludziom, że populacja wilka jest zdolna do samoregulacji poprzez rozmaite mechanizmy, takie jak: Wielkość dostępnego terytorium ogranicza ilość wilczych watah, każda wataha broni swojego obszaru przed innymi wilkami; Społeczne zachowanie wilka ogranicza liczbę samic mogących wydać potomstwo; Dostępność pożywienia reguluje ilość młodych wilczków, naturalna śmiertelność wśród młodych osobników jest wysoka, a kiedy brakuje pożywienia jest jeszcze wyższa. Powinniśmy podkreślić rolę wilka jako najważniejszego w ekosystemie drapieżnika, który zapobiega rozprzestrzenianiu się chorób wśród zwierząt poprzez eliminację w pierwszym rzędzie osobników chorych. W ten sposób przyczynia się on do tworzenia silnych i zdrowych populacji dzikich zwierząt. Obecnie wilki, po okresie prześladowań ze strony ludzi, stały się zwierzętami płochliwymi i prawdopodobieństwo zaatakowania przez nie człowieka jest bardzo niskie. Zwierzęta te niegdyś dzielne, nieunikające człowieka, obecnie stanowią zagrożoną mniejszość; zachowanie człowieka istotnie wpłynęło na behawioryzm wilka. Pogląd o zabijaniu ludzi przez wilki jest jednak szeroko rozpowszechniony również w Rumunii. Jeśli wilk jest chory na wściekliznę, wtedy może zaatakować człowieka, tak jak każde inne zwierzę zainfekowane tą chorobą. Ataki psów na człowieka, nawet gdy nie są one chore, są powszechne i jakoś nikt nie myśli o ich wybiciu. W Rumunii przetrwała znaczna populacja drapieżników, w tym i wilków, i to nie dlatego, że zwierzęta te są pod ochroną, ale dzięki temu, że leśne obszary górskie są na tyle duże, iż niemożliwe jest kontrolowanie tych terenów przez człowieka. Po prostu ludzie nie byli w stanie wybić całkowicie tych zwierząt. Wilków już nie ma w Delcie Dunaju. Miejmy nadzieję, że w Karpatach uda im się przetrwać. Potrzebne nam są dokładne dane na temat populacji wilka i innych drapieżników, bazujące na rzetelnych badaniach naukowych i ciągłym monitoringu, a nie na nieprzychylnym nastawieniu myśliwych. Badania powinny dostarczać danych dla ważnych procesów decyzyjnych, w które powinni być zaangażowani również biolodzy. Należy również opracować i wdrożyć plany zarządzające populacjami drapieżników uwzględniające zarówno aspekty biologiczno-ekologiczne, jak i społeczno-ekonomiczne, etyczne i polityczne (Unia Europejska, międzynarodowe konwencje itp.). Ważne jest zaangażowanie się lokalnych społeczności w działania związane z ochroną przyrody. Zwierzęta domowe powinny być lepiej chronione, z wykorzystaniem ogrodzeń elektrycznych, psów pasterskich, czujnych pasterzy, pomieszczeń zamykanych w nocy. Ale to nie wystarczy. Tam, gdzie są wilki i inne drapieżniki, tam będą i straty. Jeżeli jednak wysokość odszkodowań zostanie ustalona na realnym poziomie i ich uzyskanie nie będzie się wiązać ze skomplikowanymi procedurami, wtedy akceptacja w stosunku do drapieżników wzrośnie. Przetrwanie dużych drapieżników w rumuńskich Karpatach zależne jest od zmiany postrzegania tych zwierząt przez społeczeństwo. Peter Lengyel
Rosyjski dzik pochodzi z Europy i Azji, ale dla celów polowań sportowych został wprowadzony w Ameryce Północnej, Środkowej i Południowej. Polowanie na dziki jest bardzo trudne, ponieważ pomimo słabego wzroku, dzik posiada wyostrzone zmysły węchu i słuchu i jest bardzo muskularnym zwierzęciem, które polega na swojej szybkości i sprycie, aby uniknąć używają swoich ostrych kłów do wyszukiwania pożywienia, wykorzeniając wszystko, od bulw i korzeni po małe zwierzęta i węże. Te potężne kły mogą dosłownie przebijać się przez obszar ziemi i są groźną bronią, która czasami osiąga pięć cali długości. Na High Adventure Ranch, jesteśmy jednym z niewielu rancz, które mają cenione Record Book Russian Boar dostępne do polowania. Nasze czyste szczepy urosły do ogromnych rozmiarów ważąc do 550 funtów z kłami, które często wystają do pięciu dzik jest zbudowany jak SHERMAN TANK, więc będziesz chciał przynieść największy kaliber karabinu lub pistoletu jaki masz. Łowcy łuków mogą potrzebować dużej ilości strzał. Te Dziki mają bardzo grubą skórę i są niezwykle wytrzymałe. Mogą być zabite czysto, jeśli trafią w odpowiednie miejsca, ale może to być bardzo celowanie w obszar płuc dzika, ponieważ obszary ramion są opancerzone i prawdopodobnie tylko zranią zwierzę, które umrze wiele dni później. Rosyjskie dziki do 300 funtów są polowane od listopada do końca sierpnia. Rekordowe rosyjskie dziki powyżej 300 funtów są polowane przez cały rok. Aby uzyskać więcej informacji na temat naszych rosyjskich polowań na dziki, proszę zadzwonić pod numer (314) 209-9800 lub wypełnić nasz formularz kontaktowy. *Informacje i ceny na stronie internetowej mogą ulec zmianie bez powiadomienia, prosimy o kontakt w celu uzyskania najdokładniejszych i najbardziej aktualnych informacji i cen. Office (Send Deposits): High Adventure Ranch – 308 Mikel – St. Louis, MO 63043 Ranch: High Adventure Ranch – 263 Highway YY – Cook Station, Missouri 65449Toll Free: 1-877-858-3481 – (314) 293-0610 po godzinach .
Strzelanie do zwierząt z samochodów, maksymalna depopulacja i oddelegowanie części myśliwych wyłącznie do odstrzału dzików - takie pomysły ma wiceminister rolnictwa Lech Kołakowski w ramach walki z ASF. Aktywiści składają w odpowiedzi społeczny projekt ustawy dot. ASF. Wiceminister Lech Kołakowski w grudniowym wywiadzie dla Interii zapowiadał, że po Nowym Roku ruszą prace legislacyjne dotyczące nowej specustawy, która ma pomóc walczyć z epidemią afrykańskiego pomoru świń (ASF). Tysiąc myśliwych oddelegowanych do walki z ASF „Chcemy stworzyć instytucję zawodowego myśliwego, który byłby na etacie i dokonywałby zawodowo depopulacji dzików. Liczę, że byłaby to grupa ponad tysiąca myśliwych, którzy wsparliby koła łowieckie” – mówił wiceminister. Zapowiedział „maksymalną depopulację”, a jego zdaniem „zawsze uchowa się 10-20 proc.”. W tym roku, jak wyliczał, ma się urodzić 3 miliony dzików. Kluczowe w kontekście walki z ASF, w ocenie Kołakowskiego, będą pierwsze trzy miesiące tego roku. „Musimy dokonać depopulacji przed siewem kukurydzy, czyli do maja. W przeciwnym razie nie opanujemy ASF-u” – dodał. Z innych zmian: wiceminister chce umożliwić myśliwym strzelanie z pojazdów mechanicznych, a także wzmocnienie bioasekuracji — czyli ograniczenie przenoszenia się wirusa do chlewni. „Poza obszarami rolnymi i leśnymi, działania podejmowane będą też w rezerwatach i parkach narodowych i poligonach. Jednostką przodującą będzie Polski Związek Łowiecki. Działania nadzorcze prowadzić będzie inspekcja weterynaryjna i nadleśnictwa” – mówił z kolei w Onecie. Protesty przeciwko polowaniom Przeciwko specustawie protestują aktywiści i miłośnicy zwierząt. W weekend 8-9 stycznia 2022 w całej Polsce odbyły się pikiety. „Chciałbym po raz kolejny zaapelować do polityków, by skupili się nie na mobilizacji myśliwych do rzezi dzików, ale mobilizacji inspekcji weterynaryjnej do uczciwego kontrolowania hodowli świń, i mobilizacji samych hodowców” – mówił podczas krakowskiego protestu dr Marcin Urbaniak z Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie. „To kolejna ustawa planowana na siłę przez resort rolnictwa z Lechem Kołakowskim na czele – bez debaty naukowej, bez konsultacji społecznych, choć dotyczyć będzie także ograniczenia praw obywatelskich w korzystaniu z dobra wspólnego, jakim są lasy. Nowa specustawa Kołakowskiego nie rozwiąże problemu wirusa ASF wśród dzików, a wręcz przeciwnie będzie działaniem pozorowanym i mydleniem oczu” – pisali z kolei organizatorzy pikiety w Poznaniu, aktywiści Poznańskiej Zielonej Fali. To kolejny raz, kiedy aktywiści i miłośnicy zwierząt muszą walczyć o ochronę dzików. Na początku 2020 roku przez Sejm błyskawicznie przeszła specustawa dotycząca ASF, nazywana lex Ardanowski – od nazwiska ówczesnego ministra rolnictwa. Ustawa zawiera szereg kontrowersyjnych przepisów, umożliwia karanie więzieniem za utrudnianie odstrzału sanitarnego i „zwykłych” polowań. Sprzeciw budziły również inne zapisy, zgoda na używanie tłumików podczas odstrzałów sanitarnych, zaangażowanie służb mundurowych do odstrzału, czy możliwość zamykania przejść dla zwierząt na drogach publicznych. „Praktyka w krótkim czasie pokaże, że specustawa wcale nie uporządkowała zasad walki z ASF” – mówiła wtedy w mec. Karolina Kuszlewicz, zajmująca się prawami zwierząt. Rzeczywiście – mimo trwającej od kilkunastu miesięcy rzezi dzików, ognisk ASF przybywa. 124 ogniska ASF W 2014 wykryto 30 przypadków ASF u dzików w Polsce. Liczba ta rośnie z roku na rok – w 2018 było to już 2441, w 2019 – 2477, a w 2020 aż 4155. Jednocześnie w 2020 roku wykryto 103 ogniska ASF u świń. Rok wcześniej było to 48. W 2018 było to 109 ognisk. 2021 rok był rekordowy pod względem liczby ognisk u świń – Główny Inspektorat Weterynarii podaje, że było ich aż 124. Znaleźliśmy się tym samym na drugim miejscu w Europie, zaraz po Rumunii. Wiemy również o 3163 przypadkach choroby u dzików. To spadek w porównaniu do 2020 roku, ale znaczący wzrost od 2019. W sumie, przez pojawienie się ognisk choroby wśród świń, w 2021 roku trzeba było zabić ponad 50 tysięcy osobników. ASF jest więc ogromnym problemem dla hodowców trzody chlewnej. „Liczba aktywnych stad trzody chlewnej w ostatnich 7 latach zmalała o połowę. Na obszarach występowania wirusa spadek liczby gospodarstw trzodowych był znacząco większy niż na pozostałych obszarach” – czytamy w analizie Banku PKO BP z września 2021. Eksperci wyliczają, że średnioroczny spadek liczby stad w latach 2018-2021 wyniósł 14,8 proc. wobec -4,2 proc. w latach 2014-2017. Rząd przygotował dla rolników pakiet pomocowy, na który chce wydać 600 mln złotych. W ramach przyjętych w styczniu 2022 regulacji, rolnicy będą mogli ubiegać się o pomoc w bioasekuracji, wsparcie po likwidacji gospodarstwa w związku z ASF czy utracie płynności finansowej przez pandemię COVID-19, a także niskoprocentowe pożyczki (jeśli prowadzą stado w obszarze objętym ograniczeniami związanymi z ASF). Wciąż jednak brakuje pomysłu, jak zwalczyć ASF. Jak przekonują naukowcy i aktywiści, odstrzał nie jest drogą do walki z epidemią. Odstrzał polityczny „Z naukowego punktu widzenia mogę powiedzieć z pewnością, że jeśli będzie niższe zagęszczenie populacji, to szerzenie ASF wśród dzików będzie mniejsze” – mówi w rozmowie z prof. Henryk Okarma z Instytutu Ochrony Przyrody Polskiej Akademii Nauk. „Natomiast naszym problemem nie jest szerzenie się choroby wśród dzików, a długodystansowe skoki ASF i coraz liczniejsze ogniska w stadach świń. Powinniśmy skupić się na zabezpieczeniu hodowli trzody chlewnej i stosowaniu tam bioasekuracji. To jedyny sposób, żeby ASF nie przedostawał się dalej. Szczególnie należy skupić się na małych hodowlach, gdzie tych przypadków zachorowań jest coraz więcej” – wyjaśnia ekspert. Jak dodaje, wiara w to, że depopulacja dzików powstrzyma rozwój epidemii, jest iluzoryczna. „Nawet jeśli w ten sposób spowodujemy, że ASF będzie się wolniej rozprzestrzeniał wśród dzików, to przecież największym problemem są ogniska choroby u świń. A z tym odstrzał dzików nie ma wiele wspólnego” – wyjaśnia. Jak ocenia, walka z ASF w Polsce jest nieefektywna, bo zbyt wiele padłych dzików zostaje w lasach. Padlina zarażonego zwierzęcia może być źródłem wirusa nawet przez miesiące po śmierci, a wirus w ten sposób – na przykład na butach rolnika – przedostaje się do hodowli świń. „Pozostawiamy w lesie źródło wirusa” – wyjaśnia. Zdaniem prof. Okarmy powracający pomysł, żeby odstrzelić jak największą populację dzików, jest ruchem czysto politycznym. „Im mniej będzie dzików, tym mniej szkód na polach i protestów środowisk rolniczych. ASF jest tylko pretekstem, żeby załatwić ten problem. Diabeł nowej specustawy będzie jednak tkwił w szczegółach. Tych na razie jednak nie znamy” – zaznacza naukowiec. Rekordowe wyniki W odpowiedzi na zapowiadaną specustawę fundacja koalicji Niech Żyją!, Pracownia na rzecz Wszystkich Istot i Zieloni przygotowali społeczny projekt ustawy dotyczącej ASF. „Po liczbach widać, jak bardzo dotychczasowa strategia Polski w walce z ASF, polegająca na masowym odstrzale dzików, nie działa. Przez trzy ostatnie lata mieliśmy rekordowe wskaźniki w Europie pod względem liczby chorych dzików. Podobnie jest z liczbą ognisk ASF w hodowlach świń, wyprzedza nas tylko Rumunia. Masowy odstrzał nieuchronnie prowadzi do rozprzestrzeniania się epidemii” – mówi Tomasz Zdrojewski z Niech Żyją!. Jak dodaje, odstrzał powinien być jedynie uzupełniającą metodą walki z ASF, a nie jej głównym narzędziem. Zgadza się z prof. Okarmą, mówiąc, że rząd powinien skupić się na wsparciu lepszej bioasekuracji gospodarstw (czyli budowie odpowiednich ogrodzeń, stosowaniu mat dezynfekcyjnych, kontroli przestrzegania wewnętrznych zasad i procedur, jak regularna dezynsekcja, stosowanie odzieży ochronnej czy rejestr transportów świń) oraz wyszukiwaniu padłych dzików. Jak wylicza, w 2021 roku na odstrzał sanitarny przeznaczono ponad 80 mln zł. Na wyszukiwanie padłych zwierząt – zaledwie 3 mln. „To olbrzymia dysproporcja” – ocenia Zdrojewski. Społeczny projekt Co proponują aktywiści w społecznym projekcie ustawy dotyczącej ASF? „Zwiększenie środków na wyszukiwanie padłych dzików, a także zwiększenie kontroli polowań, bo obecnie taka kontrola praktycznie nie istnieje. Przez to podczas odstrzałów zwierząt powszechnie dochodzi do naruszeń i zaniedbań. Myśliwi często nie mają i nie stosują odzieży ochronnej, odpowiednich pojemników do przewożenia zwierząt, pokonują po odstrzale dziesiątki kilometrów, a z przyczepy samochodu kapie krew potencjalnie zakażonego dzika. Po polowaniu teren nie jest odkażany, a ciała dzików w chłodni – jeszcze przed badaniem – mają styczność z innymi gatunkami. Bywają i takie sytuacje, a przecież mięso innych zwierząt trafia później na rynek. Dlatego kolejnym ważnym elementem jest zagwarantowanie dodatkowych etatów ds. ASF w inspekcji weterynaryjnej, w tych powiatach, gdzie ta choroba występuje.” – wyjaśnia Tomasz Zdrojewski. Jego zdaniem obecne przepisy wymagają gruntownych zmian i uporządkowania. „Odstrzały sanitarne powinny być prowadzone wyłącznie na obszarach występowania ASF i tych zagrożonych epidemią, a nie – tak jak teraz – wszędzie. Chcemy również wprowadzenia 72-godzinnego zakazu wykonywania polowań na obszarach wolnych od ASF, po wykonaniu odstrzału sanitarnego dzików na obszarze występowania epidemii. Analogiczny 72-godzinny zakaz obowiązuje już w przypadku wchodzenia po polowaniu na teren hodowli świń. Regularnie zdarza się natomiast, że myśliwi po wykonaniu takiego odstrzału już następnego dnia jadą na inne polowania, w dowolnej części kraju. Prawdopodobnie właśnie tak dochodziło w ostatnich latach do rozprzestrzeniania epidemii na duże odległości, za co odpowiedzialność ponosić może tylko człowiek. Sprawę przeniesienia wirusa do zachodniej Polski wciąż bada prokuratura” – wyjaśnia. Mordercze rozwiązania nie zwalczą ASF Pośród proponowanych zmian wymienia również zakaz dokarmiania przez myśliwych zwierząt łownych, ponieważ obowiązujący zakaz dokarmiania dzików jest nieskuteczny i nie jest egzekwowany (obecnie nie można dokarmiać dzików, ale inne zwierzęta już tak – z czego dziki oczywiście korzystają) oraz wsparcie dla rolników prowadzących małe gospodarstwa do 50 świń. Koalicja Niech Żyją zwraca również uwagę na to, że planowane przez Ministerstwo Rolnictwa umożliwienie prowadzenia odstrzału z pojazdów mechanicznych, jest przez samych myśliwych uznawane za nieetyczne — dlatego taki zakaz wciąż obowiązuje w regulaminie polowań. Jak wskazuje Tomasz Zdrojewski, podczas polowań zbiorowych, aż 25-30 proc. zwierząt jest raniona. Jeśli myśliwi będą strzelać z samochodów, ten odsetek jeszcze wzrośnie, a poranione, padłe i nieodnalezione zwierzęta staną się długotrwałym rezerwuarem wirusa w środowisku. „Zalegalizowano już tłumiki, termo- i noktowizory, strzelanie z pojazdów jest kolejnym krokiem. Takie mordercze pomysły, które mają zoptymalizować eksterminację dzików, są fatalnym i wyjątkowo niehumanitarnym rozwiązaniem” – komentuje. Zapytaliśmy Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi, kiedy opublikuje treść specustawy i kiedy ruszy odstrzał dzików według nowych zasad. Czekamy na odpowiedzi. Katarzyna Kojzar Absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego i Polskiej Szkoły Reportażu. W zajmuje się przede wszystkim tematami dotyczącymi ochrony środowiska, praw zwierząt, zmiany klimatu i energetyki.
polowanie na dziki rumunia